poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Moja Pierwsza Hanna,

Pierwszy model należący w 100% do mnie i tylko do mnie. Jak to zwykle bywa trafił mi się egzemplarz po nie małych kilku przygodach. Auto było sprowadzone w 2000 r.  z za naszej zachodniej granicy (posiadało papiery). W Polsce miało już dwóch właścicieli- wujka i jego bratanka. Ja kupiłem auto od bratanka.


Sprzedawany był jako lekko uderzony, co oczywiście nie było prawdą, w czasie drobnych poprawek lakierniczych "wyszło szydło z worka" (malowanie tylnego zderzaka). Okazało się że zderzak ma urwane zaczepy oraz 3 krotną warstwę lakieru na sobie. Kolor samochodu to angielska wyścigowa zieleń (jak widać na zdjęciach). Auto kupione za 6 tyś. Na dzień dobry musiałem w nie wsadzić 2 tyś. Oczywiście wygląda na to że interesu nie zrobiłem - ale tak to jest człowiek uczy się na własnych błędach. Ja cały "podjarany", będę miał pierwszą hondę co prawda tylko i wyłącznie z silnikiem 1.4 - 90 KM - ale ma podrabiany czerwony znaczek. Autko miało sporą dziurę w wydechu końcowym, co powodowało że brzmiało bardzo groźnie. Powiedzmy że na światłach wszyscy się oglądali z zaciekawieniem, a kierowcy BMW czuli chęć tzw. "wyścigu z pod świateł".
Modelowo to auto należało do nie najlepszego wypustu hondy w nadwoziu tzw. "fastback"- oznaczenia kodowe MA8. Zostało wyprodukowane w Wlk. Brytanii w Swindon. Nie wiem czy to ma znaczenie, jednakże opinie wśród kierowców hond z tych roczników są podzielone. Wszystko co powstało do 1995 r.  - zostało "postawione na koła" w kraju kwitnącej wiśni (Made in Japan) i jeśli nie miało jakiś nie pożądanych przygód wypadkowych jest bardzo dobrze poskładane i nie ma większych problemów by do dzisiaj cieszyć właścicieli. Natomiast przeniesienie produkcji do Swindon kosztowało Hondę niestety pogorszeniem reputacji. Auta składane w Anglii nie były najwyższej jakości zdarzały się niedoróbki, które prędzej czy później "wychodziły na światło dzienne".

Niestety nie ominęło to mojego auta. Pierwszym felerem z cyklu "ten typ tak ma" była odklejająca się podsufitka. Materiał odklejał się od gąbki, co powodowało że nierzadko pasażerowi jadący na tylnych siedzeniach podtrzymywali materiał głowami. Kolejnym problemem była źle wklejona szyba przednia. W moim egzemplarzu (podejrzewam że ma to związek z wypadkową przeszłością) przy większym deszczu na dywaniku pasażera pojawiała się kałuża wody. Po wnikliwym śledztwie mojego mechanika okazało się że od strony pasażera w górnej części szyby, uszczelka przepuszcza wodę. Woda leciała pod plastikową osłoną słupka A aż pod nogi pasażera. Operacja wklejenia szyby rozwiązała problem na 5 lat. Auto posiadało jeszcze kilka nieistotnych usterek (tj. przepalone żarówki w konsoli środkowej), czy brak klimatyzacji, po mimo tego że był włącznik. 
Mechanicznie od początku sprawowała się bez zarzutu. Samochód który nigdy mnie nie zawiódł, owszem miał humory ale jakoś zawsze dojeżdżaliśmy do celu. 
Prowadzenie tego auta było sporą frajdą, silnik 1.4 90KM lubił wysokie obroty. Dzięki temu w środowisku miejskim auto czuło się jak ryba w wodzie i często potrafiła zwyciężać w tzw. "wyścigach z pod świateł". Wielo-wahaczowe zawieszenie pozwalało na bardzo komfortową i pewną jazdę ( w przeciwieństwie do starszych modeli). Auto dzięki temu zachowało tzw. status quo jeżeli chodzi o sztywność i elastyczność zawieszenia- typowo europejskie standardy. 
Auto miało nadwozie pięciodrzwiowe. Ilość miejsca w środku była dosyć duża, bagażnik pozwalał na swobodne spakowanie 4-os. rodziny na wakacje. 
W okresie 5 lat używania tego samochodu mam bardzo dobre wspomnienia. Uważam że dla mnie jest to auto kultowe i jeżeli znalazłbym egzemplarz w dobrym stanie z klimatyzacją bardzo chętnie bym go zakupił. Polecam jako auto rodzinne, które ( w wersji 1,6 l - 110 KM) potrafi sprawić niezłą frajdę z jazdy. Na koniec kilka fotek mojego maleństwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz